Pisarska porada #3: możesz mniej, niż myślisz, że możesz

By Kasia - 21.3.21

Dziś dosyć nietypowa odsłona pisarskich porad. Po pierwsze dlatego, że to bardziej regres osobisty, a po drugie - bo będę przekazywać wiedzę, którą sama dopiero muszę przyswoić. Myślę jednak, że warto, tak w ramach przestrogi. Widzicie, ku własnemu ogromnemu niezadowoleniu oraz ogromnej frustracji odkryłam niedawno, że doba ma tylko 24 godziny. A co więcej - za diabła nie chce być inaczej.



Jestem pewna, że nie ja jedna wpadłam w taką pułapkę. Kiedy już raz złapie się tak zwanego bakcyla, trudno z niego zrezygnować, a gdy pojawiają się możliwości - szkoda ich zaprzepaszczać. I chociaż nie do końca wierzę w takie magiczne myślenie, że jeśli bardzo czegoś chcemy, to cały wszechświat pochyla się, by nam pomóc (bo co szanowny wszechświat obchodzi moja skromna osoba), czasem tak rzeczywiście się dzieje. Szansa za szansą. Pomysł za pomysłem. Projekt za projektem. I w tym wszystkim my, pełni entuzjazmu. Przecież tyle jest do zrobienia! Pojawia się tyle opcji; tyle fantastycznych rzeczy można dać światu! Jak tu zwalniać?


Ogólna narracja w mediach, social media i w świecie biznesu też nie ułatwia sprawy. No bo niby wiemy, że każdy z nas powinien dbać o siebie (szczególnie teraz), a odpoczynek jest ważny, ale z drugiej strony - no pain, no gain. Wykorzystuj szanse, łap okazje, wszak rozwój to wartość. Bo przecież każdy ma perspektywy. Dream big, pracując wytrwale, można osiągnąć wszystko i jeszcze więcej. Tylko nie stój w miejscu; świat na ciebie czeka.


No tak: ja wiem, że czeka. I chociaż wiecznie się spóźniam, to w sumie nie czuję się komfortowo z myślą, że gdzieś tam ktoś czeka. Dodatkowo absolutnie nie chcę być uznania za lenia, a czegoś, co już mam, nie chcę zaprzepaścić, więc co robię? Sama na siebie ukręcam bicz, którym osobiście leję się po tyłku. Fantastyczna wizja. Tak dobrze wpisuje się w no pain, no gain 😆


Ale w ten wspaniały konstrukt myślowy wbijam się klinem z informacją dla pracusiów: istnieje określona ilość rzeczy, które można upchnąć w harmonogramie dnia.


Szokujące? Poczekajcie, teraz leci informacja numer dwa: ten harmonogram ma mniej miejsca, niż nam się wydaje. 





Ja dopiero muszę się przyswoić te dwie wiadomości, ale to będzie proces tak długi, że wolę od razu rzucić w świat wiadomość dla podobnych do mnie: istnieje ograniczona pula rzeczy, które możemy zrobić i naprawdę nie da się więcej. Bo nawet gdyby nasza doba miała 48 godzin, wcale nie oznacza to, że wreszcie moglibyśmy odpoczywać. Po prostu pracowalibyśmy przez 41 godzin, jakieś 7 z wielką niechęcią poświęcając na sen, jedzenie i inne tego typu bzdety, zwane ogólnie obsługą życia. Czyli znaczy to, że problem tkwi nie w zegarku (tak swoją drogą, podobno w czasach dinozaurów doba miała 23 godziny; idzie ku lepszemu jak widać), lecz naszej głowie. Ałć.


Myślę - obserwujc chociażby samą siebie - że to jest bardzo łatwe, źle oszacować, ile czasu zajmą nam rzeczy. Albo odwrotnie: przeszacować wolny czas. Owszem, godzina to naprawdę dużo, ale przypuszczalnie w te 60 minut zrobisz mniej, niż myślisz. I, uwaga, nie ma w tym nic złego.


Warto wykorzystywać chwile, ale koniecznie pamiętając, że wypełni je nie tylko sucha praca, ale też proces myślowy - a na ten musimy mieć przestrzeń. To szalenie ważne przy pracy kreatywnej. Nie wstawię przecież stołu na trzydzieści osób do kawalerki, choćbym jak walczyła. Nie upchnę wanny z hydromasażem w klitce metr na metr, choćbym wyszła z siebie i stanęła obok. Chyba warto w ogóle myśleć o swojej głowie jak o domu, który trzeba regularnie sprzątać oraz wietrzyć. I fajnie jeszcze, gdy będzie uporządkowany i przestronny, a nie zagracony. No, krótko mówiąc: musisz w harmonogramie dnia uwzględnić tak zwane wolne przebiegi i zwykły, odmóżdżający relaks, jak na przykład oglądanie kotków w internecie. To po prostu potrzebne. No i cenniejsze, niż myślimy.


Znacie jakieś fajne kotki w internecie albo inne odmóżdżacze? Na dobry początek ja pokażę swojego kotka z internetu, czyli Aurorę 😆




  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze