29. Mam

By Kasia - 15.1.22

 Rok temu, mniej więcej o tej porze, pisałam, że to wygodne mieć urodziny na początku roku, bo można ładnie zrobić sobie podsumowanie ostatnich dwunastu miesięcy. Zdania nie zmieniłam — choć miniony czas zmienił wiele. A co? O tym w dzisiejszym, drugim już urodzinowym podsumowaniu.





W ubiegłym roku zastanawiałam się nad słowem „jestem” - i wyszedł mi z tego mocno filozoficzny esej o tym, jak wieloznaczne jest to słowo i jak wiele można powiedzieć za jego pomocą 😁 Już wtedy miałam w sobie wiele wdzięczności, ale po minionym roku chyba odkryłam jej nowe pokłady. Ale mam też mnóstwo innych, które dostrzegam tak na spokojnie, z dystansem. I znów dochodzę do wniosku, że słówko „mieć” to taki wytrych jak „jestem”. Pozwala dużo opowiedzieć.


A zatem — co mam po 2021 roku?


  • debiut za sobą! — chyba nikt nie jest zaskoczony, że takie wydarzenie znalazło się w top zdarzeń minionego roku 😁 Chociaż umowę wydawniczą podpisałam jeszcze w 2020 roku, to właśnie od stycznia zintensyfikował się proces wydawniczy, który zaowocował premierą w czerwcu. I oczywiście jestem przeszczęśliwa z tego faktu jako takiego, ale nie da się ukryć, że debiut wywołał wiele zmian i decyzji, pozwalając mi zyskać więcej, niż myślałam.

  • doświadczenie w byciu na widoku — chodzi mi po głowie wpis pod tytułem „rzeczy, których nie uświadamiałam sobie jako przyszła debiutantka”, a jednym z punktów z pewnością będzie to, że wydanie książki to nie tylko wydanie książki, ale również bywanie. Między ludźmi. Na dużych imprezach i małych spotkaniach. No szok życia 😆 I chociaż moja introwertyczna natura niemal skwierczała z przerażenia, wyszłam do świata, do Was, Czytelników, przełamując własne bariery. I było to za każdym razem przemiłe doświadczenie, co prowadzi do kolejnego wniosku — że mam…

  • cudownych Czytelników — ogrom Waszego wsparcia, sympatii i uśmiechu jest elektryzujący. Chociaż spotkania zawsze są dla mnie stresem, to dają mi takiego emocjonalnego kopa, że nawet największe pisarskie smuteczki przy nich bledną. Dziękuję, że jesteście 💗






  • więcej siły, niż mi się zdaje — to kolejny wniosek wypływający bezpośrednio z faktu, ze debiut mam za sobą. Ten szalony, pełen emocji i wyzwań rok uzmysłowił mi, że naprawdę powinnam bardziej w siebie wierzyć. Tak, ogarniesz ten wyjazd. Tak, poprowadzisz to spotkanie. Tak, zmierzysz się z tym czy z tamtym. I tak, wykonasz ten szalony krok, a potem będziesz śmiać się z własnego strachu.

  • nowy adres — już nie jestem Krakuską, chociaż nadal wychodzę na pole, więc zdrada nie jest zbyt wielka. Tu i tam przemycałam informację, że rok nieoczekiwanie zakończył się przeprowadzką w trybie ultra fast, co udało się tylko dzięki pomocy teścia — cichego bohatera, który nie nosi peleryny.

  • nowy pomysł na siebie — rok 2021 to ten czas, w którym postanowiłam ostatecznie rozstać się z pracą, która od dawna nie sprawiała mi satysfakcji. Teraz śmiało patrzę w przyszłość, bo maluje się tam wiele ciekawych rzeczy. I to jest fantastyczne!

  • jeszcze więcej planów — jeśli czytaliście poprzedni wpis z celami na 2022 rok, to pewnie wiecie, ile planuję na najbliższe miesiące. A uwierzcie, są rzeczy, o których jeszcze nie mogę napisać i które musiałam sobie przesunąć na kolejne lata, albo dać na listę rezerwową, bo sama do siebie zaapelowałam o odrobinę rozsądku 😆 Nie zmienia to faktu, że powoli zaczynam panikować, że nawet gdybym miała dziewięć żyć jak mój kot, to i tak braknie mi czasu. A co jeden pomysł, to bardziej ekscytujący… Ratunku.





  • coraz więcej śmiałości — wciąż daleko mi do bycia pewną, całkiem zdecydowaną i śmiałą, ale na pewno jestem pewniejsza, bardziej zdecydowana i śmielsza niż rok temu, a to już coś. 

  • mnóstwo nadziei — rosnąca pewność siebie, doświadczenie i znaczna ilość planów mogła zaowocować tylko jednym: że z ogromną nadzieją patrzę w przyszłość.

  • oparcie w rodzinie — i co być może ważniejsze, nadal jest to ta sama, cudowna ekipa. 

  • najlepszych przyjaciół pod słońcem — są w moim życiu ludzie, którzy… no właśnie, są w nim chyba na stałe. Oby, bo ich wielka wiara we mnie, codzienne wparcie w dolach i niedolach, to rzecz, której nie oddałabym za nic. Prawdziwy majątek.

  • świadomość, jak wiele powodów do radości otrzymuję — oczywiście, miewam kłopoty, troski i zmartwienia, jak każdy, ale miniony rok sprawiał, że niemal każdego dnia uzmysławiałam sobie, jak spokojnie, bezpiecznie i w gruncie rzeczy szczęśliwie żyję. Nie każdy ma taki luksus, zwłaszcza w dzisiejszych czasach.

  • (najwyraźniej) końskie zdrowie — wiecie, ile razy w minionym roku korzystałam z pomocy lekarskiej? Raz — w styczniu. Mam nadzieję, że nie zapeszę.

  • więcej troski i wyrozumiałości dla siebie — żeby nie było tak kolorowo, w tym roku o wiele częściej dostrzegałam u siebie tak zwane zmęczenie emocjonalne czy przebodźcowanie. Dlatego nauczyłam się, jak ważne jest a) mówienie o tym, by uświadamiać innych, b) wyznaczanie granic. No i takie zwykłe dbanie o siebie, zapewnianie przestrzeni. O tym też pewnie zrobię osobny wpis.

  • wiele cennych znajomości — bywanie wśród ludzi owocuje… no tak, poznawaniem ludzi. Kto by pomyślał 😆 Rok 2021 zaowocował tym, że poznałam wielu naprawdę miłych i wartościowych ludzi, którzy sporo wnieśli do mojego życia. A co do niektórych mam pewność, że nadal będą wnosić ;)


Potężna wyliczanka, wyszła — a wciąż mogłabym jeszcze dużo napisać. Miniony rok nauczył mnie wiele, a jedna z lekcji brzmi tak: nie wszystko mogę zaplanować i przygotować, a wejściu na tak zwany żywioł (na przykład Ognia) nie ma nic złego. Dlatego wciąż ćwiczę się w otwartości i dostrzeganiu tego, że ostatecznie wciąż mam to niesamowite szczęście do fortunnych zrządzeń losu, które pozwalają mi nauczyć się jeszcze więcej.


I jeśli mogę sobie czegoś życzyć, życzę sobie, bym za rok mogła napisać dokładnie to samo. Trzymajcie kciuki!





  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze