Powieść w miesiąc, czyli trzecia oficjalna przygoda z NaNoWriMo

By Kasia - 3.12.21

Jeśli czekacie na coś przyjemnego, na przykład na premierę książki, 30 dni to zatrważająco dużo. Ale jeżeli ktoś na napisanie nowej powieści da wam właśnie tyle — zatrważająco mało. Ale każdego roku NaNoWriMo udowadnia, że to jak najbardziej możliwe. Ja przekonałam się o tym już trzeci raz — a dziś opowiem, jak minęła mi tegoroczna edycja największego pisarskiego wyzwania na świecie.




NaNoWriMo dla początkujących — ale o co chodzi?


Chociaż NaNo to zabawa z długą tradycją, na pewno trafią tu osoby, które nie będą wiedziały, o co chodzi. Nie martwcie się, to nic złego — już wyjaśniam :) National Novel Writing Month (w skrócie zwane NaNo lub NaNoWriMo) to ogólnoświatowe wyzwanie organizowane przez grupę pasjonatów, którzy ze swojego pomysłu uczynili prawdziwą siłę w pisarskim świecie. Każdego roku tysiące (albo dziesiątki tysięcy) pisarzy — profesjonalnych, amatorów, hobbistów i aspirujących zawodowców 
 gromadzą się, by napisać w ciągu miesiąca 50 tysięcy słów, co przekłada się na niewielką powieść. Twórcy oddali uczestnikom cały dedykowany panel, zliczający statystyki, poznający gromadzić odznaczenia i integrować się między sobą. Każdy, kto ukończy wyzwanie, otrzymuje dyplom, który może imiennie wypełnić oraz nagrody — bony rabatowe na różne pomocne programy (jak Campfire czy Scrivener). Ale największą satysfakcją jest oczywiście nowa opowieść — przynajmniej moim zdaniem.


Fragment panelu NaNoWriMo. Co ważne, z serwisu można korzystać przez cały rok, nie tylko w listopadzie! Polecam sprawdzić.


Wyzwania, wyzwania…


O NaNo po raz pierwszy usłyszałam, o ile dobrze pamiętam, w 2017 roku — a stało się to za sprawą Kreatywy, czyli Klaudyny Maciąg. Pierwsze podejście nie było udane, bo dołączyłam w połowie miesiąca, ale obiecałam sobie, że w kolejnym roku spróbuję ponownie i wygram. Tegoroczne NaNo było moim czwartym, choć nie zawsze pisałam całkiem nową opowieść.

W 2018 roku pracowałam nad „Iskrą”.

W 2019 roku pisałam „Zew krwi”

W 2020 roku znacząco podgoniłam fanfiction „Spellbound”.

A co w 2021 roku, tak wyjątkowym, debiutanckim? Poszłam po bandzie. Bo że jestem w stanie napisać 50 tysięcy słów już wiedziałam. Podczas tegorocznego NaNo podniosłam poprzeczkę i zaczęłam pisać powieść obyczajową z nutką thrillera — „My”. Prolog, który w całości powstał 1 listopada, na starcie akcji, możecie znaleźć tutaj.


Moje NaNoWriMo 2021 — jak poszło?


Chociaż NaNo miałam w planach od początku roku, październik okazał się tak absorbujący, że nie przygotowałam się za dobrze — przyznaję bez bicia. I również bez bicia dodam, że nie mogłam wczuć się w tę historię. Niby wiedziałam, co chcę napisać, „My” rozgrzewało mnie od środeczka, ale ogień nie przebijał się do góry. W tym roku totalnie przepadłam też w akcji Czytaj pl, o której opowiem trochę więcej w kolejnym wpisie… i tak 5 listopada przydarzył mi się pierwszy „pusty” dzień bez ani jednego słowa. A potem, w połowie miesiąca kolejny, ze względu na wyjazd na targi. I jeszcze jeden, 27 listopada — o ile dobrze pamiętam, ze względu na jakieś wyjście i zaskakująco późny powrót. I tak sama sprawiałam sobie kłopoty, bo… wiecie, co jest magią NaNoWriMo? To, że pokazuje siłę baby steps. 50 tysięcy słów w miesiąc brzmi strasznie, ale tracker jak byk wskazuje, że to tylko 1666 słów dziennie. Czyli w zasięgu ręki… no właśnie, o ile pisze się codziennie. Każda przerwa oddala nas od celu, wiec trzeba cisnąć bardziej. Ale od czego jest upór, prawda? Jako zodiakalny Koziorożec nie było szans, żebym odpuściła. I dałam radę! :D


Pisanie w liczbach — bo czemu nie!


NaNoWriMo to takie pisanie ze stoperem w ręku. Trochę stresujące, dlatego rozumiem, że ktoś może nie przepadać za tego typu wyzwaniami. Ale ja całkowicie je uwielbiam, bo stawia mnie do pionu, pokazując, ile jestem w stanie zdziałać w zaledwie (aż?) trzydzieści dni.

No właśnie, a co udało mi się zdziałać? Oto moje NaNo w liczbach!




I jeszcze parę ciekawostek na koniec:

  • „My” jeszcze nie jest zakończone — i nikt nie zmusza do kończenia opowieści równo z końcem NaNo! Zwykle potrzebowałam jeszcze sporo czasu, ale tym razem tak się uwinęłam, że został mi tylko epilog. Może też zaognię trochę konflikt pośrodku, ale to wszystko szlify.
  • Najpóźniejszą sesję pisania skończyłam po drugiej w nocy. I nie, nie był to weekend. Brawo ja :D
  • Praktycznie cała opowieść upłynęła mi pod znakiem tej ścieżki dźwiękowej: 



  • Ulubiony kawałek ze składanki powyżej to Betha — „Grey Skies”. Katuję ją nawet pisząc ten tekst :D

Znacie wyzwanie NaNoWriMo? Braliście w nim udział — a może dopiero zamierzacie? Lub przeciwnie, w ogóle Was to nie kręci?

  • Share:

You Might Also Like

2 komentarze

  1. Gratuluję dobrego wyniku! Też uwielbiam NaNo, bo te cyferki zdecydowanie motywują, choć moje to było dopiero 2 podejście, jeśli nie licząc Campów. I bardzo ładna ta grafika podsumowująca! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3
      Ja z kolei nigdy nie brałam udziału w Campie! 🙈 To działa na takiej samej zasadzie jak NaNo? Jakbyś mogła przybliżyć, bo ciekawi mnie ten temat ^^

      Usuń